W najnowszym wydaniu „Uważam, Rze” został zamieszczony wywiad z amerykańskim psychologiem Peterem Grayem. Gray porównuje szkołę do więzienia. Rzeczowo argumentuje:

„Więzienie to każde miejsce, w którym ludzi pozbawia się wolności i trzyma w zamknięciu wbrew ich woli. Uczniowie nie mają wyboru. Muszą chodzić do szkoły, nawet gdyby chcieli robić coś zupełnie innego. Co więcej, w większości krajów muszą do niej chodzić, nawet gdyby także ich rodzice uważali, że powinni robić coś innego. I w więzieniu, i w szkole są kary za niewykonywanie poleceń. Ale różnice oczywiście są. Na przykład więźniowie spędzają znacznie mniej czasu niż uczniowie na robieniu dokładnie tego, co im się każe. Poza tym w więzieniu zamyka się za karę. Na szkołę „skazywany” jest każdy uczeń. Jedynym kryterium jest wiek.”

Obserwując dzieci widzę, że część z nich postrzega szkołę dokładnie tak samo, jak Gray. Te dzieci, które tak widzą szkołę, chodzą do niej, bo muszą. W bardziej optymistycznych przypadkach dla towarzystwa, przy okazji pozwalając, aby ewentualna wiedza została im wtłoczona do głowy. Uczą się, jak omijać system, np. ściągając (wtedy współpracują) i kombinując. Część z nich (mam wrażenie, że im są starsze, tym większa jest to część) ma przekonanie, że szkołę trzeba przetrwać. Wbrew temu, co naprawdę by chciały.

 

WOLNOŚĆ DOROSŁYCH

 

Od dawna rozmyślam nad pytaniem, na ile dzieci są wolne. Jestem przekonana, że dorośli są wolni, jeśli tylko spojrzą na to z odpowiedniej perspektywy. 

Patrzę na to tak: jeśli dorośli spróbują zamienić wszystkie „muszę” i „powinienem” na „chcę”, szybko dojdą do wniosku, że tak naprawdę są wolni. Nawet, jeśli wydaje się nam, że wiele rzeczy musimy, tak nie jest. No bo co musimy?

 

Muszę zarabiać?

Wcale nie. Jest wiele osób, które mieszkają pod przysłowiowym mostem i żyją dzięki pieniądzom z opieki społecznej. A więc, jeśli nie chcę mieszkać pod mostem (a nie chcę), zarabiam. Jeśli chcę, by moje dzieci spędzały wakacje na obozie, zarabiam. Ale nie muszę tego robić. Mogę powiedzieć im, że spędzą wakacje w domu, na półkoloniach lub u nielubianej ciotki. Będzie niemiło. Być może. Będzie mi przykro. Im też. Ale nie muszę zarabiać. Chcę to robić. I jednocześnie ponosić tego konsekwencje, którą jest np. brak czasu na wspólne wyjście na plac zabaw.

 

Muszę wychować „dzieci na ludzi”?

Nie muszę wychowywać swoich dzieci. Ani na porządnych ludzi, ani w ogóle nie muszę się nimi zajmować. Mogę je oddać komuś na wychowanie, mogę zrzec się opieki nad nimi i pójdą wtedy do domu dziecka. Mnie pęknie serce. Im też. A skoro nie chcę, by pękły serca – i moje i dzieci – decyduję się je wychowywać. Wiem, brzmi to tak, jakby wychowanie było jakąś katorgą. Oczywiście są chwile łatwiejsze i trudniejsze. Ale myślenie „chcę, czy nie chcę wychowywać moich dzieci” pomaga mi pozbywać się frustracji spowodowanej tym, że coś muszę.

 

Muszę sprzątać, prać i gotować

Na szczęście też nie muszę. Mogę zarosnąć brudem, a ze mną cała rodzina. Kiedyś mieszkałam w kamienicy, w której jeden z sąsiadów, chory psychicznie starszy pan, przynosił do domu rzeczy ze śmietnika. Kamienicę oblazł grzyb, a w piwnicy zadomowiły się szczury. Co jakiś czas przyjeżdżały odpowiednie służby i oczyszczały dom ze śmierdzących rupieci. Wszyscy wiedzieliśmy, kiedy to następuje, bo starszy pan bardzo krzyczał na te służby… To mi uświadomiło, że i dla brudu jest miejsce na tym świecie. Mogę nie sprzątać i nie prać, i nie gotować. Upodobnię się do menela i też będę jakoś żyła. Czy tego chcę?

 

KONSEKWENCJE WOLNYCH WYBORÓW

Jako człowiek dorosły, po uświadomieniu sobie tego, że nic w życiu nie muszę, czuję się wolna. Gdy nie podoba mi się praca – mogę ją zmienić. Gdy nie mam siły dziś prasować, mogę to zrobić jutro. Gdy chcę otworzyć okno – otwieram je, a gdy chcę skorzystać z toalety, korzystam. Gdy jadę za szybko – ponoszę konsekwencje i płacę mandat, a gdy spóźnię się z książkami do biblioteki, płacę karę. Nikt na mnie nie krzyczy. Ponoszę konsekwencje i już. Często je nawet przewiduję i kalkuluję. Spóźnię się kilka dni do biblioteki i zapłacę 10 zł? OK – decyduję się zapłacić i nie jechać przez najbliższe dni z książkami, bo wybieram zrobienie czegoś ważniejszego. Czegoś, co jest warte więcej niż 10 zł.

Świetnie to tłumaczy Byron Katie, na przykład na tym krótkim filmie:

WOLNOŚĆ DZIECI

 

Jeśli nie chcą chodzić do szkoły, mają kłopot, bo niełatwo ją zmienić na edukację domową – są tu zależni od rodziców. W szkole, jeśli chcą wyjść do toalety, muszą zapytać nauczyciela o zgodę. Mogą otworzyć okno, jeśli pozwoli nauczyciel. Jeść mogą tylko podczas przerw, pod warunkiem, że zdążą się spakować po lekcji i przejść z klasy do klasy. Przerwy nauczycieli, pełniących dyżury na korytarzach, są teoretycznie podobne. Dodatkowo, nauczyciele w czasie przerwy muszą wymienić dziennik w pokoju nauczycielskim. Jedzą śniadanie, jednocześnie pilnując porządku podczas przerwy. Oni też nie są wolni? Tylko że oni mogą zmienić zawód. A dzieci?

Jak sobie z tym radzić? Jak pomóc dzieciom sobie z tym radzić? Bo nie wszystkie lubią szkołę…

 

rozwój dzieci do wolności

zdj.: Flickr

Wielu ludzi podczas II wojny światowej, zachowało swoją wolność, tę wewnętrzną wolność. Nawet przebywając w obozach koncentracyjnych. Niezwykły psychiatra Victor Frankl, który przeżył obóz koncentracyjny podkreślał, że wolność to stan umysłu…

Zdaję sobie sprawę, że porównuję dzisiejsze życie do tragicznych losów naszych przodków. Czemu jednak nie nauczyć dzieci tej wewnętrznej wolności już teraz? Tak, jak to tłumaczy Byron Katie na filmie?

 

WEWNĘTRZNA WOLNOŚĆ – jak jej nauczyć?

Póki co, dzieci żyją w systemie, do którego powinny się dostosować. Co by się stało, gdyby dostosowywały się świadomie? Gdyby podejmowały decyzję, że chodzą do szkoły, ponieważ jeśli nie będą do niej chodzić, trafią do rodziny zastępczej? Albo gdyby znalazły pozytywny aspekt szkoły? W tym czasie nie muszą sprzątać w domu:-) I spotykają znajomych. I co jakiś czas chodzą z klasą do kina:-) Czy ta wewnętrzna wolność nie przydałaby im się w życiu dorosłym? Kiedy trafią na szefa idiotę w dobrze płatnej pracy i postanowią pracować? Piszę „postanowią”, bo tylko wtedy nie będą czuły się niczyją ofiarą i będą czuły się wolne.

„Jak nauczyć tego dzieci” to dobre pytanie. A wiadomo, że jak się zada dobrze sformułowane pytanie, to czasem odpowiedź w końcu się pojawia. Stawiam je więc. Poszukajmy wspólnie odpowiedzi. 

Maja

 

Photo by Feifei Peng on Unsplash