Wszyscy chcemy, aby nasze dzieci umiały myśleć. By umiały myśleć logicznie, twórczo, no i krytycznie. Nawet jeśli jesteśmy dorosłymi, którzy doceniają rolę intuicji, to i tak najwięcej uwagi przykładamy najczęściej do myślenia.

Twórcze myślenie dzieci mogą rozwijać na zajęciach Odysei Umysłu, a my – rodzice – mamy do dyspozycji książkę de Bono „Naucz swoje dziecko myśleć” oraz artykuły na tym blogu, które się pojawią się po wpisaniu w wyszukiwarkę „kreatywność”.

Jeśli chcemy rozwijać myślenie krytyczne, możemy zastosować myślenie 360 stopni, a więc myślenie z wielu perspektyw.

Co to jest myślenie 360 stopni?

Uważam, że aby móc ocenić sytuację, człowieka lub problem do rozwiązania, należy na to spojrzeć z każdej możliwej perspektywy, a więc tak, jak wykonuje się w biznesie ocenę 360 stopni. To trochę inne myślenie niż koncepcja 6 kapeluszy de Bono, bo aby mieć obraz sytuacji, powinniśmy myśleć za każdym razem używając tej samej metody, tylko że z punktu widzenia wszystkich osób, na które sytuacja, problem lub człowiek ma wpływ.

Weźmy za przykład wyjazd dziecka po maturze na studia do innego miasta. Będzie mieszkało u cioci – starszej pani. Żeby ocenić tę sytuację z każdego punktu widzenia, należałoby wziąć pod uwagę perspektywę dziecka, każdego z rodziców, starszej cioci, koleżanek i kolegów przyszłego studenta, rodzeństwa przyszłego studenta, władz uczelni (bo studenci przyjezdni to być może inni studenci) i prawdopodobnie jeszcze kilka innych perspektyw.

Myślenie 360 stopni w edukacji

Nie wymyśliłam myślenia 360 stopni. Jedynie nadałam mu tę nazwę. Jego kawałek pokazał mi kiedyś tato (ten sam, który opracował fenomenalną zabawę w wyrazy trzyliterowe). Tato jest jednym z olbrzymów, na których ramionach stoję.

Kiedy byłam w szkole podstawowej, naszą lekturą był „Latarnik” Sienkiewicza. Ta nowela jest do dziś uważana za arcydzieło literatury o wymowie patriotycznej. Dla przypomnienia, poniżej jej krótkie streszczenie:

Stary i zmęczony życiem Polak – Skawiński – obejmuje posadę latarnikaw nadmorskim miasteczku Aspinwall. Ma za sobą burzliwe życie: w powstaniu listopadowym walczył o niepodległą Polskę, potem bił się wszędzie tam, gdzie walczono o wolność: w Hiszpanii, we Francji, na Węgrzech, w Stanach Zjednoczonych. Potem już nie potrafił ułożyć sobie życia. Liczy na to, że w zaciszu latarni morskiej już nic mu nie zagrozi. Pensję przesyła na konto Towarzystwa Polskiego. Za ojczyzną właściwie przestał tęsknić, ceni spokój. Dlatego wybiera Aspinwall i pracę latarnika, bo właśnie na latarni udaje mu się rozpocząć ciche, spokojne życie. Wiele rozmyśla i wspomina, nie zaniedbując nigdy swoich obowiązków. Podziwia tropikalną przyrodę, zaprzyjaźnia się z odwiedzającymi jego latarnię ptakami.

Pewnego dnia oprócz zapasów żywności Skawiński otrzymuje paczkę z książkami. Jest wśród nich Pan Tadeusz A. Mickiewicza. Podczas lektury zapomina o tym, gdzie jest. Czuje się znowu w swojej ojczyźnie, za którą tak bardzo tęsknił. W końcu zapada w długi, mocny sen o Polsce.

Następnego ranka otrzymuje wiadomość, że przez jego zaniedbanie rozbiła się łódź. Dopiero wtedy uświadamia sobie, że nie zapalił latarni. Zostaje zwolniony z posady i musi wyruszyć na nowe drogi tułactwa, tym razem ma przy sobie cząstkę ojczyzny – Pana Tadeusza.

 

Latarnik – różne perspektywy

 

Oczywiście, omawiając lekturę, wszyscy współczuliśmy Skawińskiemu. Polska była przecież dla niego taka ważna! Opowiedziałam o tym tacie, a on powiedział tylko jedno zdanie:

Nie wiem, co zrobiłbym temu Skawińskiemu, gdyby na łodzi była moja rodzina.

Wiem, że zabrzmi to patetycznie, ale od tamtego momentu zaczęłam czytać książki, oglądać filmy i oceniać świat wokół mnie inaczej. Przecież patrzenie tylko z jednej perspektywy jest takie ograniczające! Tyle punktów widzenia można pominąć!

 

Brak umiejętności myślenia 360 sprawia, że patrzymy na świat jak przez lunetę lub wizjer. Widzimy wycinek świata, nie mając pojęcia, jak wygląda reszta.

 

Ostatnio wróciłam do książki „Biegnąca z wilkami” i jej autorka, Clarissa Pinkola Estes przypomniała mi, że nawet na bajkę o Dziewczynce z zapałkami warto spojrzeć myśląc 360-ką.

Wszyscy skupiamy się na tym, jak okrutni i samolubni byli ludzie wokół niej. To oczywiście ważny przekaz, jeśli istnieje ryzyko, że tacy się staniemy – pointa bajki każe nam poczuć wstyd za śmierć dziewczynki, bo przecież moglibyśmy jej pomóc. Nie zastanawiamy się jednak, co ewentualnie mogła zrobić dziewczynka. Dlaczego się poddała? Dlaczego nie zawalczyła o siebie? Co moglibyśmy zrobić na jej miejscu?

Jakie są konsekwencje tego, że omawiamy tę bajkę skupiając się na dziewczynce, jedynie jako ofierze zaniedbania? Być może, gdy któreś z naszych dzieci stanie twarzą w twarz z beznadziejną sytuacją, pomyśli „Nikt się mną nie opiekuje, nikt mi nie pomaga, nie wiem, jak mam na siebie zwrócić uwagę, poddam się…”

Naucz swoje dziecko myśleć 360 stopni

To, że nas nie uczono myślenia 360, nie oznacza, że nie możemy tego opanować: samodzielnie, by nauczyć potem dziecko lub wręcz wspólnie z dzieckiem.

 

KROK 1: Lista bohaterów

Kiedy czytamy dziecku bajkę lub wspólnie oglądamy film, zwróćmy uwagę na wszystkich bohaterów, o których mowa. W bajce o Czerwonym Kapturku to np. poza główną bohaterką: myśliwy, mama Czerwonego Kapturka, wilk, inne zwierzęta w lesie i babcia. Byłoby świetnie pokazać dzieciom, że nawet jeśli w bajce nie ma o kimś mowy, to w niej występuje: sytuacja na niego wpływa. A tak przy okazji: czy ktoś wie, co z tatą Czerwonego Kapturka? Mógł mieszkać z dziewczynką i jej mamą?

KROK 2: Różne perspektywy

Gdy już mamy wylistowanych wszystkich bohaterów, możemy się przyjrzeć bliżej, jak z ich perspektywy wyglądała cała sytuacja.

Babcia Czerwonego Kapturka leżała w łóżku chora. Pewnie była głodna, ale też mogła się martwić, czy jej wnuczka nie idzie przypadkiem sama przez las. A może miała nadzieję, że przyjdzie nie tylko wnuczka, ale i córka? A może chciała spać, wcale nie była głodna i najbardziej chciała świętego spokoju? Co czuła, gdy do chatki wszedł wilk – pewnie się przestraszyła. A może właśnie była wdzięczna, że ktoś ją zje i uwolni od choroby?

A taki myśliwy – wszedł do domku Babci z ciekawości, żeby sprawdzić, kto tak chrapie? Czy się bał? Czy czuł się dumny ze swojego bohaterstwa i lubił ratować ludzi, tylko nigdy nie miał do tego okazji?

No i mama dziewczynki: czy miała wyrzuty sumienia, że puściła dziewczynkę samą czy uważała, że zawsze może się zdarzyć coś nieprzyjemnego i nie da się przed tym uchronić dzieci?

A na koniec: kto był odpowiedzialny za sytuację, jaka spotkała babcię i czerwonego kapturka?

KROK 3: Opcja – napisz scenariusz dla różnych bohaterów

Warto wykorzystać opisane powyżej dwa kroki myślenia 360 stopni do rozwinięcia kreatywności. Kiedy znamy już możliwe myśli i odczucia wszystkich bohaterów, jest czas na zastanowienie się: jak ich to zmieniło? Jestem przekonana, że mama Czerwonego Kapturka przez jakiś czas po tej strasznej przygodzie nie wypuszczała jej samej do lasu. A może już nigdy nie pozwoliła Kapturkowi wyjść do lasu samodzielnie? A może babcia postanowiła zrobić większe zapasy w domu, na wypadek choroby? Czy żona myśliwego była z niego dumna? Jak zmienił się wilk po całej przygodzie i czy zwierzęta w lesie odetchnęły z ulgą, gdy spokorniał (wyjechał do zoo lub zginął – w zależności od wersji bajki)?

Wyobrażam sobie (ale tu każdy może pociągnąć historię w innym kierunku), że po całej tej przygodzie zmienił się cały las. Wilk się wyniósł, bo nie mógł znieść upokorzenia, jakie go spotkało. Żona myśliwego urządziła przyjęcie dla swojego męża, tak była z niego dumna, a babcia uszyła mu nowy mundur. Tata Czerwonego Kapturka, który jednak istniał w mojej wersji, najpierw nakrzyczał na mamę, że wypuściła córkę samą do lasu, gdy on był w pracy, a potem postanowił, że od tej pory będzie więcej czasu spędzał z dziewczynką. A Czerwony Kapturek? Tak przestraszyła się lasu, że konieczna była terapia dla osób po traumach. Dzisiaj jest już szczęśliwa.

Dzieci mogą wymyślać ciąg dalszy bajki dla poszczególnych bohaterów samodzielnie. Myśliwy został strażakiem, bo jednak postanowił ratować ludzi? Czemu nie? Zapytajcie dzieci, jakie mają pomysły na ciąg dalszy.

Myślenie 360 stopni pomaga zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym, więc jeśli chcemy przygotować dzieci do dorosłości w XXI wieku, warto je rozwijać u nich i u siebie.


Dopisek z roku 2020


Ósme klasy napisały właśnie swój egzamin z języka polskiego. „Latarnik” był jedną z lektur, do których trzeba było nawiązać.

Gdy podzieliłam się powyższym wpisem z Tomkiem Tokarzem, on napisał tak:

W 2018 roku 70 letni Marian zatrudniony na stanowisku dróżnika nie opuścił szlabanu, doprowadzając do katastrofy pociągu. Szczęściem nikt nie zginął. Tłumaczył się, że to nie jego wina, bo po prostu znalazł u wnuczka grę GTA, zaczął grać i tak go wciągnęła bogactwem fabuły i świata przedstawionego, że stracił kontrolę nad czasem.
Sąd uznał, że to był ważny powód i nie ukarał go więzieniem. Niestety zatrudniający Mariana nie był tak wyrozumiały i zwolnił dróżnika z pracy.

Biedak stracił posadę. Otwierały się przed nim nowe drogi tułactwa. Toteż stary przez te kilka dni posunął się bardzo i pochylił; oczy miał tylko błyszczące. Na nowe zaś drogi życia miał także na piersiach dysk z grą, którą od czasu do czasu przyciskał ręką, jakby w obawie, by mu i ona nie zginęła…

Historia Mariana stała się inspiracją dla serialu Netflixa.
W 2150 roku dzieci w Polsce piszą na podstawie tego serialu egzamin, w którym wczuwają się w postać Mariana i próbują zrozumieć powody dla których nie opuścił szlabanu.


Wszyscy widzimy, że w 2020 wciąż w polskiej szkole nie ma miejsca na myślenie krytyczne…