Kiedy myślimy o naszych dzieciach, często martwimy się, że skoro dziś sypią w piaskownicy piaskiem na inne dzieci, to już zawsze będą ze wszystkimi walczyły i zawsze będą się ze wszystkimi kłócić. Jeśli nie mają najlepszego kolegi lub przyjaciółki od serca, nie będą miały przyjaciół w całym swoim życiu. A jeśli mają dziwne zainteresowania albo nie wiadomo, co siedzi w ich głowach, bo rzadko się odzywają, to na pewno siedzi w nich najgorsze. Jak można spojrzeć na to inaczej? Bez lęku? Jak na bohatera jakiejś książki!

 

Dziecko bohaterem książki
– jak to możliwe?

 

Lubię czytać książki Jeffreya Archera. I inne książki z wyrazistymi bohaterami. Zarówno Archer, jak i autorzy sag rodzinnych, w szczególny sposób przedstawiają dzieciństwo bohaterów swoich opowieści. Bez oceniania, z boku, z dystansem… Sagi rodzinne mają także to do siebie, że opisują bohaterów z pewnej perspektywy: gdy są oni już dorośli.

Na przykład:

„Od kiedy nauczył się chodzić, Simon pragnął jednego: prześcignąć rywali. Amerykanie określiliby go, jako człowieka sukcesu, natomiast rodzime otoczenie, zdradzając mniejszą lub większą zazdrość, uważało, że rozpycha się łokciami i zadziera nosa.”

Archer, „Pierwszy między równymi”

Albo:

„George zawsze wbiegał po schodach zamiast po nich wchodzić, co w czasach, gdy był dzieckiem, doprowadzało do szału jego guwernantkę”.

Archer „Ścieżki chwały”

 

Dzięki takim opisom patrzę często na dzieci, wyobrażając sobie, że piszę o nich książkę. Patrzę wtedy bez lęku, bez ciężaru odpowiedzialności za ich losy, bez tego złudzenia, że wszystko zależy od mojego wychowania i nauczania… Tyle okoliczności będzie miało przecież wpływ na ich życie, tylu innych dorosłych, tylu rówieśników…

Jak wyglądałby początek biografii mojego ucznia Olka?

 

„Drugiego takiego rozrabiaki, jak Olek, na podwórku nie było. Wszyscy w bloku wiedzieli, że jeśli została wybita szyba lub kubeł na śmieci pomalowano sprayem, sprawcą był na pewno Olek. Ojciec, wychowany w surowej dyscyplinie, zupełnie nie umiał poradzić sobie z ułożeniem syna w czasach, w których zakazano bicia dzieci. Matka zawsze wiedziała, że jej syn będzie kimś dobrym, o ile tylko zaakceptuje się go takim, jaki jest. Po latach okazało się, że Olek odnalazł swoją drogę. Został wychowawcą w domu poprawczym i traktował swoich wychowanków ze zrozumieniem. Wiedział, że chcą wolności i swobody, ale wiedział też, jakie konsekwencje grożą temu, komu swoboda wymknie się spod kontroli”.

 

Fragment wspomnień Hansa Christiana Andersena

 

„Prawie nigdy nie bawiłem się z innymi chłopcami, nawet w szkole nie brałem udziału w zabawach, tylko siedziałem w klasie; miałem w domu dość zabawek, które zrobił mi ojciec. (…) Szczególnie lubiłem szyć ubranka dla lalek albo siedzieć na podwórku przy samotnym krzewie agrestu, pod rozwieszonym przy murze na kijach fartuchem matki. Był to mój namiot na deszcz i spiekotę (…). Byłem dziwnie marzycielskim dzieckiem, idąc ulicą, zwykle przymykałem oczy i dlatego sądzono, że mam słaby wzrok”.

 

Autorzy, tacy jak Archer, wiedzą, że dzieci są naturalne, nie udają, pokazują swój charakter. I że temu charakterowi, temperamentowi należy się przyjrzeć. I nie tłamsić go, ale wydobyć z dzieci to, co w nich najlepsze.

Z dziwnych dzieci też wyrastają geniusze… Dajmy szansę każdemu 🙂

 

Maja

P.S. A jak zaczynałaby się książka o Twoim dziecku?

 

Photo by Bekah Russom on Unsplash