W prasie i internecie pełno jest porad, jak rozwijać kreatywność u dzieci. Sama jestem trenerem dzieci i młodzieży w ramach międzynarodowego programu rozwijania twórczego myślenia (Odyseja Umysłu). I ja też zachęcam do rozwijania tej umiejętności.

Mam jednak poczucie, że my wszyscy – lubiący twórczość dzieci – nie uprzedzamy o skutkach ubocznych kreatywności, którymi rodzice mogą być zaskoczeni. A każda kwestia ma plusy i minusy. Uczciwie będzie pokazać też ciemne strony kreatywności:-)

Dziś więc wykładam „kawa na ławę” 5 minusów kreatywności. Może dołożycie swój punkt widzenia?

Gdy spojrzymy na kreatywność, jak na umiejętność, zauważymy, że jej rozwijanie procentuje: dobrymi pomysłami, myśleniem wielopłaszczyznowym, zaradnością McGywera i poczuciem, że ma się wpływ na otaczający świat.

 

Ciemne strony kreatywności dzieci

 

1# Bałagan

Zabawy kreatywne to zabawy, przy których robi się bałagan. Bez względu na to, czy prowadzę Odyseję Umysłu, czy zgadzam się na realizację twórczych pomysłów moich dzieci, zawsze wiąże się to z bałaganem. Czasem dzieci poniesione przez wyobraźnię i uniesione przez dobry nastrój, pomalują więcej niż powinny – ścianę, kawałek podłogi, stół. Czasem ścinki po papierach lub makaron, który był nabijany na wyciory do fajek walają się po sali lub domu jeszcze przez tydzień. Nie mam tu na myśli tego, że nie jest to posprzątane przez tydzień, ale można znaleźć jakieś kawałki jeszcze długo po zabawie (czy może raczej: po pracy).

I tu powstaje zasadnicze pytanie: kto ma sprzątać? Gdy dzieci są małe, sprzątamy my (bo nawet jeśli usiłujemy robić to wspólnie, wiadomo, że dzieci się dopiero tego uczą). Gdy dzieci mają 6 lat i więcej, teoretycznie mogą posprzątać po sobie, ale po kreatywnych zabawach na ogół nie mają na to czasu lub siły. Na zajęciach Odysei Umysłu naprawdę nam czasami brakuje kilku minut na ogarnięcie rzeczy, bo tak wiele dzieci chcą zrobić w ramach spotkania. Czasem nie starcza im koncentracji, bo wymyślanie nowych rzeczy wiąże się (wbrew pozorom) z dużym wysiłkiem umysłowym.

 

2# Czy to na pewno kreatywne?

Nie każda zabawa z „bałaganem jako wynikiem” jest kreatywna i nie każda zabawka tak reklamowana, jest kreatywna. Jeśli pokusimy się o wybieranie tych zabaw i zabawek, które rozwijają kreatywność, powinniśmy być czujni. Podczas rozwiązywania problemów, można rozwijać twórcze myślenie, ale tylko wtedy, gdy problem jest odpowiednio sformułowany. Dobrze sformułowane zadanie to takie, które ma wiele różnych rozwiązań. Na Odysei Umysłu podajemy często taki przykład. Zadanie:

„zbuduj most między dwiema ławkami używając plasteliny, wykałaczek i rurek”

nie rozwija twórczego myślenia tak bardzo, jak zadanie, które polega na

„utwórz strukturę, której dwa elementy będą dotykać ławek, a dodatkowo ocenione będzie oryginalne użycie zaproponowanych materiałów”.

Mam obawy, czy naprawdę wszystkie gry planszowe, zabawki i zajęcia dla dzieci, reklamujące się jako „kreatywne” uczą myślenia lateralnego (w kilku kierunkach). Ocenienie tego jest dla rodzica trudne.

 

3# A jednak pieniądze

Rozwijanie kreatywności nie jest takie tanie, jak się wydaje. Dziecko nie zawsze będzie się bawiło garnkami i folią spożywczą. Z moich obserwacji wynika, że przez pierwszych kilka lat życia, dzieciom często wystarczają garnki, łyżki, folia spożywcza, rolki po papierze toaletowym i kredki. Pewnie różnym dzieciom wystarcza to na różny czas. Mój syn nigdy nie malował i nie rzeźbił w plastelinie, ale chętnie rozkręcał stare maszyny i składał je inaczej. To też wystarczyło tylko na jakiś czas (na szczęście w całej rodzinie było wystarczająco dużo popsutych tosterów i żelazek). Kiedyś jednak ten etap się kończy.

Dzieci poznają sposób korzystania z różnych materiałów i jak innowacyjni przedsiębiorcy dochodzą do wniosku, że bez inwestycji się nie obejdzie:-) I wtedy kupujemy farby w sztyfcie, węgiel do malowania, kalkę kreślarską do origami i setki naklejek do ozdobienia domku dla lalek (zrobionego z kartonu). Jakie jeszcze koszty należałoby przewidzieć? Zniszczoną wykładzinę („ta bateria po prostu wyciekła, mamo”)… I sytuacje typu: „ciekawe, co powstanie”. Co powstanie, gdy zmiesza się tubkę pasty do zębów, cały sok malinowy i ketchup? Powstanie wydatek ok. 15 zł….

 

4# Niezliczona ilość dzieł

Po wszelkich twórczych zajęciach i inspiracjach otrzymujecie efekty w postaci ogromnej liczby rysunków, plastelinowych figurek, ceramicznych miseczek i konstrukcji z którymi nie wiadomo, co robić. To jest ten minus twórczości, na który nie byłam kompletnie przygotowana. Najpierw w domu pojawiły się przynoszone z przedszkola rysunki i rzeźby. Po kilku latach wypracowaliśmy metodę: składamy wszystko do pudła „Przechowalnik”, a po zakończeniu roku szkolnego oglądamy wszystko, co zebraliśmy w „Przechowalniku” i decydujemy: które 20 prac zostawiamy dla potomnych, a które oddajemy na makulaturę.

Potem nastąpił wysyp prac w ramach przygotowywania się do konkursu Odysei. Ogromne scenografie, kartony, z których powstał batyskaf i koń trojański. Portal do innego wymiaru, zrobiony z listew przypodłogowych… Rakieta… Na to już też mam metodę. Jeden z rodziców zabiera wszystkie dekoracje do swojego wielkiego garażu, a gdy opadają emocje konkursowe, pozwalamy mu to zniszczyć. By mogły pojawić się nowe pomysły.

 

5# Towarzyszenie

Towarzyszenie dziecku w jego twórczym procesie jest trudne… Kiedy maluchy rysują, aż kusi, by podpowiedzieć, że dzbanek rysuje się inaczej. Kusi, by wyjaśnić, co to jest perspektywa. Podpowiedzieć, skrytykować, ocenić. Nie oszukujmy się – nie wszystkie dziecięce rysunki są świetne. Dzieci uczą się i wiele ich rysunków (rzeźb, konstrukcji, potraw, pomysłów) będzie nieładna (niestaranna, nierozsądna). Jak się wtedy zachować?

Jako trener Odysei Umysłu nie mogę podpowiedzieć Odyseuszom niczego. Gdy mają do wykonania „scenografię, która podczas przedstawienia zmieni się w zaskakujący sposób”, w mojej dorosłej głowie pojawia się 10 pomysłów, które mogłabym im podać, ale nie wolno mi tego zrobić. To jedna z największych lekcji, jakie otrzymują dorośli w programie Odysei.

Myślę, że towarzyszenie dzieciom w ich rozwoju w ogóle jest trudne, jeśli chce się unikać oceniania i podpowiadania. W kreatywności jest przestrzeń na większą liczbę błędów (dziecko robi rzeczy nowe dla niego), więc niełatwo jest się powstrzymać od komentarza.

 

Podzielę się na koniec jeszcze jedną refleksją. Czasem rodzice narzekają, że ich dzieci nie są twórcze. Że nie malują. Nie lubią robić pisanek ani ozdób na choinkę. Martwią się, czy aby dziecko prawidłowo się rozwija…

Kreatywność jest ważną umiejętnością i z pewnością przydaje się w życiu. Ale na świecie potrzebni są też zorganizowani prawnicy, dokładni rzemieślnicy, cierpliwi naukowcy, rzetelni księgowi i dobrze radzące sobie ze stresem pielęgniarki.

Jeśli tylko popatrzymy na nasze dzieci uważnie, znajdziemy w nich potencjał i mocne strony. A kreatywności być może nauczą się kiedyś same, o ile będą na to gotowe lub też wcale jej nie rozwiną. Nie musimy być na szczęście wszyscy tacy sami. No i ominą nas wszystkie ciemne strony tej kompetencji.

 

Maja

 

Photo by Senjuti Kundu on Unsplash